Witam! Po lekkim ochłonięciu i dokładnym zapoznaniu się z Sidewinder'em postanowiłem w końcu przystąpić do jego recenzji. Słowem wstępu powiem, że to świetny wzmacniacz, który niczym nie ustępuje popularnym zagranicznym produkcjom. Ogrywając go po raz pierwszy, w Warszawie, u Bash'a byłem zszokowany tym, co ten head potrafi, dlatego postanowiłem trochę poczekać nim zacznę pisać poniższy wywód, w celu zagwarantowania jak największej obiektywności tej recenzji. O ile jestem w stanie już na Sajda spojrzeć bardziej na spokojnie, o tyle entuzjazm mi nie przeszedł, a wręcz przeciwnie, w miarę poznawania brzmienia i możliwości wzmacniacza jeszcze się zwiększył. Jednak chcę zaznaczyć, że nie piszę tego tekstu "niemiłosiernie podjarany sprzętem", a recenzja, którą mam Wam przyjemność przedstawić, jest owocem logicznego, obiektywnego i wręcz na chłodno przeprowadzonego rozumowania i wyciągania wniosków z obcowania z modelem Triple. Ale dość już czczego gadania, przejdźmy po tym przydługim wstępie do sedna sprawy.
Wykonanie
Wzmacniacz jest zbudowany bardzo starannie z dbałością o detale, widać to zarówno wewnątrz, jak i z zewnątrz. Wszystkie elementy obudowy są dobrze spasowane, w pełni profesjonalna robota, nie ma tutaj absolutnie żadnych niedociągnięć. Podzespoły również są najwyższej jakości, co widać już na pierwszy rzut oka. Bash ewidentnie nie oszczędza na częściach, wszystko od potencjometrów, poprzez transformator, na lampach kończąc prezentuje się świetnie i działa bez zarzutu. Będąc w Warszawie miałem okazję obejrzeć wnętrzności innego, dopiero powstającego Sidewinder'a. Uderzające były porządek i harmonia, jakie panowały w środku, żadnego bałaganu, żadnej plątaniny kabli, wszystko wyglądało schludnie, estetycznie i bardzo profesjonalnie. Obudowa głowy jest bardzo solidna i starannie wykonana, do tego rączka o wyglądzie budzącym zaufanie, niemająca nic wspólnego z gumowymi wyrobami spod znaku "chwyć mnie, a się urwę". Przydatność owej rączki miałem okazję już parę razy sprawdzić, znacznie ułatwia przemieszczanie wzmacniacza, który do lekkich nie należy, a wprost przeciwnie, posiada ciężar budzący respekt. Całość została na moje życzenie obita "snakeskinem" - wygląda to bardzo "hejvi" i mi się osobiście niezmiernie podoba. Bash ma w ofercie parę rodzajów obicia i każdy znajdzie coś dla siebie. Całości design'u dopełniają podświetlane logo (po którego bokach widać grill/kratkę, zaryzykuję stwierdzenie, że idea ta pierwotnie wyszła ode mnie) oraz kolorowe diodki, obrazujące aktualny tryb pracy wzmacniacza. Ozdobniki efektownie prezentują się w scenicznym półmroku, a w ciemnej kanciapie o tyle ułatwia to życie, że wyraźnie widać pozycję wzmacniacza i żaden z członków kapeli, niezależnie w jakim stanie by się znajdował, raczej w niego nie uderzy błądząc w ciemnościach...
Ogólna specyfikacja
* 100 Wat, klasa A/B
* Końcówka/ 4X6L6
* Preamp/6X6N2P-EW
* 3 całkowicie niezależne kanały
* Pętla efektów
Gałki i przełączniki,wejścia - panel przedni
Wzmacniacz, jak widać na załączonych obrazkach, posiada sporo gałek, wszelkiej maści przełączników i tym podobnych. Idąc od lewej widzimy z przodu przełączniki power i standby, o których nie ma sensu się rozpisywać. Dalej znajduje się gałka loop master, która jeśli jest włączona pętla efektów reguluje głośność całego łańcucha, poniżej jej zaś gałka regulująca głośność trybu solo (nader przydatna funkcja, zakres siły podbicia jest bardzo duży). Dalej widać pozostałe osiemnaście gałek, po sześć na każdy kanał, są to: Presence, Volume, Gain, Bass, Mid, Treble. Oddzielna korekcja w połączeniu z czułością wzmacniacza, na zmiany ustawień potencjometrów daje w efekcie olbrzymią swobodę w kreowaniu brzmienia, bynajmniej jednak nie trzeba spędzać dużej ilości czasu, by ustawić zadowalający sound. Każdy kanał ma ponadto możliwość pracy w dwóch trybach, przełączanych widocznymi z przodu trzema switch'ami. Krańcowo z prawej umiejscowiony jest niezmiernie ważny element, jakim jest wejście na gitarę.
Kanały
Sidewinder Triple posiada trzy kanały - czysty oraz dwa przestery o odmiennym charakterze, które postaram się pokrótce opisać, przy czym zdaję sobie sprawę, że mówienie o brzmieniu, to jak tańczenie o malowaniu, także proszę o wyrozumiałość dla, być może, momentami nieco wybujałych form stylistycznych.
Kanał zielony
Czysty kanał brzmi bardzo klarownie, jego olbrzymią zaletą jest to, że samowolnie nie przesterowuje się nawet przy bardzo dużych głośnościach, jednakże dając odpowiednią ilość gainu można go fajnie zcrunchować. Brzmienie przywodzi na myśl konstrukcje Fendera, jest kryształowe, dzwoniące, bardzo miłe dla ucha. Kanał pracuje w trzech trybach: normal i bright, oraz modern. Po włączeniu trybu bright, brzmienie, jak sama nazwa wskazuje staje się nieco jaśniejsze, bardziej szklane w moim odczuciu. Każdy z trybów spisuje się świetnie, w połączeniu z dobrym pickupem kanał czysty pokazuje prawdziwą klasę, brzmi dobrze zarówno na singlach, jak i na humbach, każdy znajdzie coś dla siebie. Paleta brzmień jest bardzo szeroka, od śpiewnego funky-jazzwego cleana, poprzez mokry czysty w stylu Pink Floyd i tłusty bluesowy clean, aż do drucianego czystego w stylu Metallicy.
Kanał pomarańczowy
Potężny, gęsty i nasycony, przy tym bardzo ostry, zwarty i szybki. Posiada dwa tryby pracy: mod on i mod off, które w moim odczuciu działają na zasadzie modern/vintage. Włączony mod daje ewidentnie nowoczesne higainowe brzmienie, wyłączony powoduje kieruje brzmienie w bardziej vintage'owe rejony. Na tym kanale można uzyskać ciężki przester spisujący się rewelacyjnie przy łojeniu brutalnej muzyki, a po skręceniu gałki gain crunch, przyjemny lekki drive i zupełnie bez kompleksów grać lekki rock i pochodne, jednakże niszczenie i sianie śmierci, to jest ewidentnie to, do czego ten przester został stworzony, co nie znaczy, że np. bluesa się nie da pograć. Można bez trudu osiągnąć bluesowe brzmienie i to bardzo rasowe, które zadowoli każdego wybrednego gitarzystę. Dowodem tego jest fakt, iż przester spisałe się fenomenalnie również przy graniu takich brzmień jak "Chameleon" Herbiego Hancocka, jazz/blues/fusion i pochodne. W połączeniu z Seymour Duncan SH4 kanał pomarańczowy prezentował brzmienia przywodzące na myśl tekstański blues w stylu SRV oraz klasykę rocka i heavy metalu, z Merlinem Sabotage pod mostkiem świetnie grało się ultranowoczesne hi-gainy i klasyczny rock-metal. Brzmienie na solo zasługuję na uwagę; mocne, mokre, lejące się, płynne, jak dla mnie ideał (po wymienia humbuckera na Merlina Sabotage, solo brzmi wprost super). Dwa tryby pracy i czuły equalizer dają bardzo duże możliwości brzmieniowe, dzięki czemu można bez problemu osiągnąć pożądane brzmienie, spisujące się wzorowo zarówno w graniu solo, jak i przy grze rytmicznej. Myślę, że każdy entuzjasta solidnego, mocnego grania będzie w pełni usatysfakcjonowany, ale zapewniam, że nie tylko metalowcy wykręcą tu swoje brzmienie.
Kanał czerwony
Kanał czerwony to istna ściana dźwięku, jest ciężki i gęsty, a przy tym nie traci wyrazistości, nie jest matowy, spisuje się zarówno przy wolnych, stojących akordach, jak i przy szybkim, agresywnym palm mutingu. Również posiada dwa tryby pracy, przełączane switchem (mod on/off), które również, tak jak w przypadku kanału pomarańczowego, działają na zasadzie modern/vintage. Przy większych ilościach gainu kanał ten charakterem przywodzi na myśl Mesę Dual Rectifier, tj. "amerykański przester do rzezi". Po włączeniu mod on, brzmienie dostaje dodatkowego kopa i robi się jeszcze potężniejsze. Jednakże zdejmując gain i tego potwora można skłonić do grania przyjemnym, blues'ującym drivem, w sam raz pod utwory SRV, czy Hendrix'a. Zarówno gitarzyści rytmiczni i solowi znajdą tutaj wysokiej klasy sound, brzmienie solo podobnie jak na kanale pomarańczowym daje czadu, jest po prostu świetne. Kanał czerwony również cechuje się znaczną uniwersalnością, możliwości kreowania brzmienie są autentycznie ogromne. Chcesz grać nu-metal w drop B? Proszę bardzo. A może "Texas flood"? - Również bezproblemowo. Black metal i wywołujemy diabła? - Jasna sprawa. Vai'owe, lejące się solo, legato w stylu Satcha? - No to jazda. Można uzyskać świetne brzmienie każdego rodzaju, sprawdzające się w dowolnym gatunku muzycznym. To trzeba po prostu usłyszeć!
Idziemy na próbę
Wzmacniacz świetnie odnajduje się w zespole i dogaduje z pozostałymi instrumentami. Przebija się bez wysiłku przez pozostałe gitary, bas i perkusję. Jakiś czas temu zabrałem wzmacniacz do kolegi na mały jamik i test paru sprzętów. Sajd na luzie przebił się przez pozostałe gitary i inne instrumentarium, grając w trybie 10W. Włączać go na 50W, a tym bardziej 100W nie było potrzeby. Z JCM800, JCM900, Mesą DR i Peavey'em 5150 (i paroma innymi sprzętami, z którymi miałem okazję porównać Sidewinder'a), Sidewinder, również bez kompleksów znalazł wspólny język i nie dał się przekrzyczeć. Warto wspomnieć, że wzmacniacz na różnych paczkach i gitarach gra bardzo odmiennie, bardzo fajnie reagując na zmianę paczki/gitary, przy czym na każdej testowanej przeze mnie konfiguracji udało się uzyskać w pełni zadowalający efekt. Reasumując Sidewinder Triple celująco zdał test sprawności na polu bitwy. Siła rażenia jest w pełni satysfakcjonująca.
Pętla efektów
Działa bez zarzutu, bypass spisuje się tak jak powinien, jestem z niej w pełni zadowolony, nic nie przebija, żadnych zakłóceń.
Recording out
Tzn. wyjście mogące służyć do nagrywania wzmacniacza na komputer lub podłączenia Tunera w kostce. Jeśli idzie o nagrywanie, to spisuje się ono całkiem fajnie i można na nim ustawić zadowalające brzmienie, jednakże nie udało mi się przy pomocy nagrywania przez recording out i impulsowe symulacje paczek z komputera zbliżyć do brzmienia wzmacniacza na żywo. Zaznaczam - recording out działa poprawnie i w home recording'u się sprawdza, jednakże, jeśli myśli się o poważnym nagraniu płyty lub dema, absolutnie nie jest on w stanie zastąpić nagrania Sidewinder'a z paczki przez mikrofony.
Gałki i przełączniki, wyjścia, wejścia - panel tylny
Przełącznik włączający redukcję mocy - jak się nazywa, tak działa.
Przełącznik wybierający tryb redukcji mocy - do wyboru redukcja na 10W lub na 50W.
Przełącznik Liner preamp - zmienia charakter brzmienia, szczególnie na czystym kanale.
Przełącznik Preamp HDR - gdy jest włączony brzmienie staje się bardziej miękkie.
Przełącznik MidGain - dodatkowe nasycenie i przesterowanie środkowych oraz wysokich tonów.
Cztery wyjścia na kolumny - 2 x 8 ohm, 2 x 4 ohm.
Recording out - zmodyfikowany przez Basha line out, przystosowany do domowego nagrywania na komputer, bardzo fajnie współpracuje z symulacjami paczki VST i odpowiedziami impulsowymi.
Send i return - wejście oraz wyjście pętli efektów
Przełącznik loop on/off - włącza/wyłącza pętlę efektów.
Loop level - poziom głośności pętli efektów.
Gałka wybierająca bypass - bardzo fajna rzecz, wybiera na którym kanale/kanałach ma być zawsze bypass, do wyboru: wszystkie kanały, żaden, jeden dowolny kanał lub dwa dowolne kanały.
Gałka wyboru kanału - gdy nie masz footswitcha, to jesteś zmuszony do jej używania.
Wejście na footswitch typu jack - taaaak... to jest właśnie wejście na foot
Wejście na footswitch innego typu – j.w
Dalej znajdują się bezpieczniki i wejście na kabel zasilający.
Akcesoria
Do wzmacniacza dołączony jest 4-przyciskowy footswitch w metalowej obudowie, rzecz solidna i wytrzymała na deptanie. Każdy z przycisków posiada diodkę, informującą o tym, co obecnie jest włączone/wyłączone. Funkcje poszczególnych przycisków na footswitch'u:
1. Przełączanie kanał czysty/przestery.
2. Przełącza między przesterami.
3. Włącza bypass w dowolnej chwili.
4. Włącza tryb solo (tutaj gdy, tryb solo jest wyłączany diodka się świeci, odwrotnie niż w przypadku pozostałych przycisków, dzięki temu w czasie koncertu/próby, nie da się pomylić tego przycisku z innym).
Atutem footswitch'a jest dłuuugi kabel, który niezmiernie ułatwia życie. Wobec mnogości kanałów i funkcji, sterownik ten, staje się niezwykle przydatny. Nie wyobrażam sobie pracy ze wzmacniaczem bez niego. Do Sidewindera dołączono również kabel zasilający, o którym wspominam dlatego, że to najdłuższy kabel zasilający jaki miałem kiedykolwiek, długość tego kabla już nie raz bardzo uprościła rozstawianie sprzętu.
Sprzęt użyty do testów i porównań
Wzmacniacze: Mesa DR, Mesa SR, Marshall JCM800, Marshall JCM900, Marshall ValveState, Peavey 5150, MG Fendmess (preprodukcja), Grunthell head, Peavey Bandit
Gitary: American Fender Stratocaster (przetoworniki Fendera), Stratocaster (Merlin Sabotage pod mostem), Schecter (pod mostem SH4), Gibson Les Paul Standard, Epiphone LP z EMG, Cort G280
Paczki: Mesa Recto 2x12, Noisy Box 2x12 (Eminence Legend V12), Marshall 1936, Electronica Ancona 2x12 (Jenseny), Mesa Recto 4x12, paczka 1x12 na Celestionie Super 65W
Efekty: Boss GT-8, Digitech RP80, Dunlop GCB95
Kable: przeróżne
Kostki: niesamowita różnorodność piórek
Podsumowanie
Powyżej starałem się zawrzeć wszelkie istotne informacje, mam nadzieję, że mi się to udało. Biorąc pod uwagę, jaki czas minął od odebrania wzmacniacza, zapewniam, że efekt WOW przeszedł mi już dawno temu. Teraz zupełnie obiektywnie mogę stwierdzić, że Sidewinder Triple to świetna maszyna, która nie bierze jeńców. Minęło już tyle czasu, a wzmacniacz niezmiennie, co dzień, zachwyca brzmieniem. Sidewinder okazał się strzałem w dziesiątkę, jestem z niego niesamowicie zadowolony i polecam go każdemu entuzjaście bezkompromisowego brzmienia.
Podziękowania dla Sharenta za wnikliwe przestudiowanie tekstu i cenne uwagi.
Skomentuj test na forum